W poszukiwaniu lepszego życia, możliwości robienia zakupów w dobrych sklepach, i jedzenia w dobrych restauracjach od czasu do czasu, zabrnęłam aż do marzeń o pracy za granicą. Do tej pory nigdy nie sądziłam, że i mnie to spotka, że nie tyle będę zmuszona, co po prostu z własnej woli wsiądę w samolot i polecę za granicę, żeby tam ciężko pracować i odkładać każdy grosz. Zawsze myślałam, że emigracja to coś w rodzaju wywieszenia białej flagi, poddania się i pójścia na łatwiznę. Dopiero mając dwadzieścia osiem lat i pracując jako sprzedawczyni w sklepie spożywczym na osiedlu zrozumiałam, że byłam, w ogromnym błędzie. Bo praca za granicą to nie pójścia na łatwiznę, a właśnie porzucenie swojej strefy komfortu, odwaga i chęć zmiany swojego życia na lepsze. Zdecydowałam, że praca w Szwecji w fabryce cukierków będzie lepszym rozwiązaniem, niż kontynuowanie pracy w sklepie, której nie cierpię. Za granicą pracując 8 godzin dziennie mogę swobodnie się utrzymać, ubrać i zjeść, a do tego wysłać parę groszy swojej córce, która została pod opieką babci w Polsce. To prawda, że bardzo tęsknię za rodziną, ale uznałam, że coś za coś – żeby moja rodzina miała komfortowe warunki życia, nie mogę stale pracować w tym marnym sklepiku i liczyć na łut szczęścia, na to, że może szef się w końcu zlituje i podniesie mi pensję o sto złotych. Nie spodziewaj się innych rezultatów, jeśli wciąż podejmujesz te same czynności – to doskonałe przysłowie, które bardzo wzięłam sobie do serca. Dziś nie boję się wdrażać zmian do swojego życia, by osiągać lepsze rezultaty.
Warunki pracy w Szwecji są wyjątkowe i zawsze warto zaangażowania się